....bo jak wcześniej pisałam
blog mój nigdy nie był miejscem gdzie wylewam żale
czy też płaczę nad losem,
który w danej chwili jest mniej łaskawy.
Dlatego teraz pragnę tym,
którzy stali maile, dzwonili,
czy też normalnie po ludzku się martwili,
wyjaśnić powód mojej jakże przydługiej nieobecności.
W maju, przez przypadek, wykryto u mnie guza,
którego jak się okazało, hodowałam przez kilka lat,
którego jak się okazało, hodowałam przez kilka lat,
paskuda zdążył urosnąć sobie do 3,5 cm!!!
Pierwsza biopsja nie wykazała nic niepokojącego,
ale myśli jak szalone gnały po głowie....
...przecież to niemożliwe!!!
Nie ja!!!
Nie u mnie!!!
Jeszcze nie zdążyłam nacieszyć się Pchełką
tak krótko jesteśmy razem.
Pchełka ma mieć rodzeństwo!!
A jak nie zdążę???
Takie myśli krążyły mi po głowie przez kolejne pół roku,
aż do drugiej biopsji.
Która to biopsja wykazała,
że guz jest w fazie wzrostu i trzeba go jak naj szybciej usunąć.
Decyzja jednego z chirurgów była:
razem z całym prawym płatem tarczycy.
A w związku z tym, że ja nie poprzestaję na jednej opinii
(w niczym!!! zawsze chcę poznać co najmniej dwie)
udałam się na konsultacje do Gdańska do UCK.
Tam z kolei chcieli mnie kroić już po dwóch tygodniach.
Dzisiaj jestem już tydzień po ściągnięciu szwów,
w wynikiem histopatologicznym w dłoni :) I tak nie mam gada w sobie i nie mam też prawego płata tarczycy.
Jak pisałam wyżej,
był to dla mnie koszmarny czas.
Ale też okres,
w którym poznałam siłę prawdziwej przyjaźni.
Czas w którym Ci co byli mi bliscy - stali się jeszcze bliżsi.
A Ci którzy byli przy mnie tylko po coś - nie przetrwali.
Dlatego dziękuję Bogu za ten czas.
Nauczyłam się życia od nowa!!
Dziś kocham Ogra i Pchełkę miłością większą niż można sobie wyobrazić,
czas spędzony z nimi jest dla mnie bezcenny.
Wcześniej starałam się planować dzień, popołudnie nadchodzący weekend,
czy też kupno nowego auta i jego spłatę w dogodnych ratach kredytowych.
Dziś liczy się tu i teraz.
Popołudniowa zabawa z Pchełką czy też wieczorne rozmowy z Ogrem,
są na pierwszym miejscu.
Moja córcia jest dla mnie wszystkim co mam,
mam nadzieję że jej siostra dopełni naszą Rodzinkę
(bo rozpoczynamy starania o siostrę dla Pchełki)
aż do drugiej biopsji.
Która to biopsja wykazała,
że guz jest w fazie wzrostu i trzeba go jak naj szybciej usunąć.
Decyzja jednego z chirurgów była:
razem z całym prawym płatem tarczycy.
A w związku z tym, że ja nie poprzestaję na jednej opinii
(w niczym!!! zawsze chcę poznać co najmniej dwie)
udałam się na konsultacje do Gdańska do UCK.
Tam z kolei chcieli mnie kroić już po dwóch tygodniach.
Dzisiaj jestem już tydzień po ściągnięciu szwów,
w wynikiem histopatologicznym w dłoni :) I tak nie mam gada w sobie i nie mam też prawego płata tarczycy.
Jak pisałam wyżej,
był to dla mnie koszmarny czas.
Ale też okres,
w którym poznałam siłę prawdziwej przyjaźni.
Czas w którym Ci co byli mi bliscy - stali się jeszcze bliżsi.
A Ci którzy byli przy mnie tylko po coś - nie przetrwali.
Dlatego dziękuję Bogu za ten czas.
Nauczyłam się życia od nowa!!
Dziś kocham Ogra i Pchełkę miłością większą niż można sobie wyobrazić,
czas spędzony z nimi jest dla mnie bezcenny.
Wcześniej starałam się planować dzień, popołudnie nadchodzący weekend,
czy też kupno nowego auta i jego spłatę w dogodnych ratach kredytowych.
Dziś liczy się tu i teraz.
Popołudniowa zabawa z Pchełką czy też wieczorne rozmowy z Ogrem,
są na pierwszym miejscu.
Moja córcia jest dla mnie wszystkim co mam,
mam nadzieję że jej siostra dopełni naszą Rodzinkę
(bo rozpoczynamy starania o siostrę dla Pchełki)
Po takim szoku zmienia się światopogląd,coś o tym wiem:))To co zawsze powinno być na pierwszym miejscu teraz na nim jest ze zdwojoną mocą:)))Dobrze,że już po wszystkim:)Trzymam kciuki i zdrówka życzę:)
OdpowiedzUsuńMąż i córcia zawsze byli na pierwszym miejscu, ale ważne też było jutro i pojutrze i to co za tydzień, a teraz cieszę się chwilą.
UsuńPozdrawiam :-)
współczuję tego czasu w zawieszeniu i oczekiwania na wyrok, ale cieszę sie z Tobą że już wszystko jest dobrze:)
OdpowiedzUsuńtylko tak dalej, trzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńBardzo Ci dziękuję za te słowa, są dla mnie bardzo ważne, pokazują ile życzliwych osób jest wkoło :-)
UsuńAguś..to ja życzę i siostry...lub brata dla Pchełki..i wielkiej miłości dla was wszystkich...:))dobrze ,że już po wszystkim:))
OdpowiedzUsuńQrko bardzo się cieszę że to już za mną, skończyło się na strachu na szczęście.
UsuńA Pchełak koniechnie chce siostrzyczkę :-)
Wszystko dobrze się skończyło, gratulacje dla Ciebie za siłę i wolę walki :) Życzę Tobie wszystkiego dobrego i rodzeństwa dla córeczki :)
OdpowiedzUsuńSkończyło się na strachu, ogromnym strachu :-) ale na szczęście to już za mną :-)
UsuńAguś, bardzo się cieszę, że wygrałaś.
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrowia i nieustannej wiary w lepsze jutro. A Malutkiej upragnionej siostrzyczki, a może braciszka. :)
Ściskam bardzo mocno.
Koniecznie chce siostrzyczkę :-) i do tego starszą, aby się z nią bawiła ;-)
UsuńPodziwiam Cię i gratuluję! Z jednej strony strasznie się czyta takie wpisy i łzy cisną się do oczu, ale z drugiej niesamowita radość zagościła w mym sercu - bo walczyłaś, bo wygrałaś! Wszystko dzieje się po coś. Widać do doskonale po tym, jak opisałaś zmianę priorytetów. Trzymajcie się cieplutko i walczcie, tym razem o nowe życie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Aguś :*nawet ja się wzruszyłam czytając tego posta!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że już "po" i ogromnie mocno trzymam kciuki za Wasze ponowne starania, jesteście świetną rodziną, a Pchełka będzie super starszą/młodszą siostrą! :)
Przeczytałam, popłakałam, teraz się uspokoiłam i mogę napisać...cieszę się z Tobą, współimienniczko. :-))
OdpowiedzUsuńAguniu nic nie wiedziałam. Współczuję czasu strachu i paniki. Cieszę się razem z wami z dobrego zakończenia. Trzymam kciuki za powiększenie rodzinki. Całuski od Biernasi
OdpowiedzUsuńBiernasiu bo właś nie u mnie tak jest, w czasie strachu zamilkam, tylko mój Ogr wie co się ze mną dzieje. Dobrze że go mam.
UsuńBuziaki
Aguniu nic nie wiedziałam. Współczuję czasu strachu i paniki. Cieszę się razem z wami z dobrego zakończenia. Trzymam kciuki za powiększenie rodzinki. Całuski od Biernasi
OdpowiedzUsuń